Sobota, godz. 11.15 – wsiadamy z Lidką i Krysią do pociągu na Dworcu Centralnym. W przedziale siedzimy sami, jesteśmy „prawie” pewni tego, że o 14.40 wysiądziemy na dworcu Kraków Główny. Lidka wyciąga mały notesik i długopis, tata tablet – zaczynamy planowanie naszej kolejnej weekendowej przygody.
Rynek, teatr, smok, obwarzanki, spotkanie z ciocią Wandą – padają kolejne propozycje dzieci. Po czterdziestu minutach mamy już dokładny plan naszej wyprawy, a dziewczynki nawiązują znajomość z nową koleżanką. Zaczyna się buszowanie po pociągu, podglądanie pasażerów w innych przedziałach, nawiązywanie bliskiej relacji z panem z Warsu, wycieczki do toalety oraz budowanie kompetencji zawodowych konduktora…
Kraków Główny. Dojechaliśmy.
Spacerem przez rynek udajemy się na przedstawienie do Teatru Groteska. Bilety udało się zakupić przez internet. Spektakl opowiada o lękliwym tygrysku, który ze strachu zgubił swoje paski. Wyrusza na wyprawę w poszukiwaniu odwagi: chce ją kupić w sklepie, zdobyć w wojsku, nauczyć się jej od Indian… Ale napotkani osobnicy być może zapomnieli już o banalnej prawdzie – boi się każdy, a odwaga polega na pokonaniu strachu, nie zaś na ubraniu się w jej „kostium”.
Był to teatrzyk kukiełkowy z przekazem bardzo pozytywnym, który w opisie miał – w pełni zasłużony – certyfikat jakości ASSITEJ (Świadectwo Najwyższej Jakości i Poziomu Artystycznego), przyznawany przez Polski Ośrodek Międzynarodowego Stowarzyszenia Teatrów dla Dzieci i Młodzieży „ASSITEJ”. Co istotne dla rodziny 2+4 także przystępną cenę!
Strach pada na Krysię kiedy wychodzimy z teatru, a kolejnym punktem naszej wycieczki jest nocne spotkanie ze Smokiem Wawelskim… Tato, tyle już tych smoków widziałam. Może pojedzmy do Cioci Wandy, ona już tak długo na nas czeka. Nie denerwujmy tego smoka – może niech sobie lepiej śpi… Czy takie smoki lubią małe dziewczynki?
Z odsieczą przychodzi Lidka, która zaleca pokonanie strachu (walor edukacyjny przedstawienia został w pełni odczytany), i rzeczywiście, po chwili mamy już inny problem. Krysia nie chce oderwać się od smoka. Za każdym razem, gdy ten zionie ogniem, śmieje się do rozpuku, biega z latarką – między smokiem, a jego jamą.
Kolejnym punktem jest wizyta w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, tuż obok domu Cioci Wandy, do której docieramy tuż po 19. Około 20.30 dziewczynki wskakują do śpiworów, zasłuchane w legendę o Lajkoniku zasypiają. Tata rozmawia z Wandzią o „Im dale w las” i przeprowadzce w Bieszczady.
Pobudka jest dość wczesna, o 6.45, bowiem pierwszą atrakcją po niedzielnym śniadaniu jest… Spacer z Mirą – psem Cioci Wandy. Zaraz po spacerze, ze łzami w oczach zakładamy plecaki i ruszamy do serca Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, w którym jest kaplica klasztorna z łaskami słynącym obrazem Jezusa Miłosiernego i grobem św. Faustyny.
W kaplicy polecamy życzliwości bożej nasze babcie i naszych dziadków.
Na 10.45 docieramy do Muzeum Historycznego Miasta Krakowa w podziemiach Sukiennic (pamiętajcie, aby rezerwacji biletów dokonać z wyprzedzeniem), gdzie przenosimy się do średniowiecznego miasta. Spacerujemy kamiennymi uliczkami, oglądamy dawne budowle, XI-wieczne groby, docieramy również do sali dla dzieci, oglądamy teatrzyk przedstawiający legendę o Królu Kraku i smoku, którą opowiada nam biały kruk. Wycieczka kończy się tuż przed godziną 12. Tata jest pod wrażeniem kolejnego muzeum, które w ramach ekspozycji potrafi zainteresować tych starszych, ale przede wszystkim i tych najmłodszych. Wracamy na rynek, żeby punktualnie w południe zasłuchać się w hejnał. Zgodnie z obietnicą daną Krysi podczas niedzielnej mszy siedzimy tuż przed ołtarzem Wita Stwosza.
Po mszy ruszamy przez Sukiennice ku ulicy Grodzkiej. W Sukiennicach Krysi podoba się dosłownie wszystko. Szybki obiad (barszcz z uszkami, a jakże!) i kontynuujemy wycieczkę ku wzgórzu wawelskiemu, podczas której dziewczyny prześcigają się w wyszukiwaniu krakowskich szopek bożonarodzeniowych.
Odwiedzamy jeszcze Kościół O. Bernardynów, gdzie zwiedzamy ruchomą szopkę. Wizytę na Wawel, poświęcamy tym razem katedrze oraz jej kryptom, gdzie dziewczynki szczególnie interesują relikwie św. Stanisława, groby królewskie, oraz historia Dzwonu Zygmunta, a właściwie okoliczności, w których można usłyszeć jego dźwięk.
Czas do odjazdu mamy coraz mnie, ale spacerem udaje nam się dojść jeszcze do kościoła o. Dominikanów. Skoro z Torunia wróciliśmy z piernikami, to musimy jeszcze zakupić precle dla wszystkich, którzy czekają na nas w domu.
Byłoby pięknie, gdyby o 15.25 zgodnie z rozkładem jazdy udało nam się wyruszyć do Warszawy, ale pociąg jadący z Przemyśla ma spore opóźnienie. Taki mamy klimat… Biegamy więc miedzy peronami, tablicami informacyjnymi, zasłuchani w komunikaty. Lidka jest troszkę zniesmaczona, Krysię taki obrót spraw wręcz zachwyca. Pada propozycja, abyśmy zostali w Krakowie na kolejną noc.
Około godziny 20 udaje nam się bezpiecznie dotrzeć do domu. Dzieci prześcigają się w opowieściach, co udało nam się zobaczyć, dotknąć, doświadczyć… Dumny Tata oprócz pięknych wspomnień przywozi z wyprawy tatuaż na lewej dłoni – wyprawy z tatom K.L.
Im dalej w las…
Filip
P.S. W Krakowie byliśmy dokładnie 25 godzin, w drodze około 7 godzin, całą trójką spędziliśmy noc w jednym łóżku i 3 śpiworach, według krokomierza przeszliśmy z plecakami około 12 km – bez marudzenia. Krysia została królową przedziału – organizując konkurs z zagadkami. Na sam koniec padło też motywujące pytanie z ust Krysi: Tato, skoro z Torunia przywozi się pierniki, z Krakowa precle – to, co przywozi się z Poznania…
Zapraszam serdecznie do Poznania, a wtedy ciekawość Krysi zostanie w pełni zaspokojona. 😊
PolubieniePolubienie